Recenzja spektaklu „Origami” według Jarosława Sparażyńskiego

Origami to sztuka składania „czegoś z niczego”. Na początku jest pusta niczym tabula rasa, nic nie znacząca kartka, by w końcu w wyniku ludzkiego, często skomplikowanego działania zmienić się w znaczący piękny kształt. Złożenie tych kształtów wymaga zdobycia wiedzy i doświadczenie. To tak, jak z ludzkim życiem – jesteśmy „niezapisaną tablicą”, i dopiero żyjąc, doświadczając świata, ludzi, zmagając się z nimi budujemy siebie, wyzwalamy się z przeróżnych uwikłań i toksycznych relacji – stajemy się wolni. By w końcu pofrunąć jak ptak, swobodnie realizować marzenia.
Taki w największej ogólności jest sens spektaklu Konińskiego Teatru Tańca zatytułowanego „Origami”. Jednakże ta opowieść jest nieco bardziej skomplikowana, bo dużo w niej emocji, emocji każdego pojedynczego człowieka, każdej KOBIETY! Bo jest to spektakl przede wszystkim o sytuacji kobiet w świecie – choć coraz bardziej otwartym, to jednak wciąż patriarchalnym.
Na początku jest ciemność. I z tej scenicznej ciemności rodzi się człowiek – dziecko. Z początku nieporadne, ledwo stojące na nogach. A wokół tylko nierozpoznany jeszcze ciemny świat. Dziecko rośnie. W świecie żyją ludzie, szarzy, anonimowi, często nieprzyjaźni. Pojawiają się kobiece postacie w białych powłóczystych sukniach. Niewinne, czyste, ale odważne, chcące być w tym świecie nie tylko przedmiotem, aktywne. Być może kobiety, które widzimy na scenie to niedawne dzieci z wcześniejszej części spektaklu? Później następuje kilka etiud – opowieści o zmaganiu się z przeciwnościami świata, o relacjach z drugim człowiekiem (mężczyzną?). Czasami na scenie widzimy tylko jedną postać w białej szacie, czasami dwie, czasami jest ich więcej. Ale zawsze występują w relacji z drugim człowiekiem (mężczyzną?). One są zawsze konkretnymi, żywymi osobami, z jasnymi twarzami wyrażającymi emocje. „Oni” są zawsze szarzy, jakby niezidentyfikowani. W tym zmaganiu się z „onym” jest dramatyczna walka, czasami ucieczka, często przemoc. Jednakże każda scen kończy się wyzwoleniem kobiety, uspokojeniem. I tu pośród szarości świata i niewinnej kobiecej bieli pojawia się kolor – kolor kształtu origami. Kobieta składa kolorowe marzenia. Dopiero teraz kiedy jest wolna świat nabiera kolorów. To kobieta sprawia, że świat staje się kolorowy i harmonijny.
Te kolorowe kształty ptaków na końcu spektaklu wzlecą w powietrze i utworzą tęczę. Czy to tęcza, która objawiła się Noemu w Biblii po potopie, tęcza symbolizująca nowy lepszy świat? Czy to może tęcza mówiąca o równości ludzi bez względu na to jakimi są?
Kobieta wyzwolona również daje życie. Na świecie wciąż rodzą się dzieci. Te dzieci z początku spektaklu znowu pojawiają się w końcowych sekwencjach. Świat trwa, istnieje, w dodatku piękniejszy, bez przemocy (?). Świecie – nie bój się kobiet, one tworzą piękno.

Fot. Bartosz Furmaniak

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: